…i to nie prawda, że kask przeciekał…, chciałoby się rzec, przeinaczając nieco wypowiedź klasyka. Taka i inne humoreski przychodzą do głowy na wspomnienie, niedawnego rajdu cieszyńskiego, bowiem mimo kapryśnej pogody, atmosfera była przednia, a śmiech był nieodłącznym obok warkotu silników akustycznym elementem imprezy.
Tak oto do historii przeszedł VIII Rajd Motocykli Zabytkowych im. Płk Gwido Langera, będący jednocześnie V motocyklową Rundą MPPZ sezonu 2021. Gospodarzem i twórcą wydarzenia była ekipa Automobilklubu Cieszyńskiego, która w dniach 26-29 sierpnia zaprosiła motocyklistów do urokliwie położonej Istebnej.
Rajd, przeprowadzony tradycyjnie w systemie dwudniowym z całościowo o około 200 kilometrowej trasie, nosił wyraźne znamiona turystycznego. Spore odcinki pomiędzy poszczególnymi punktami sprawnościowymi i testowymi pozwalały na dość swobodne obserwacje uroczego krajobrazu beskidzkiego. Śmiało można stwierdzić, że przemierzyliśmy ten region wszerz i wzdłuż, odkrywając jego najciekawsze zakątki, dzięki organizatorom mając min. niepowtarzalną okazję do wspinaczki motocyklowej na górę Żar, gdzie normalnie pojazdem mechanicznym dostać się nie można. Dane było zwiedzić znane w środowisku muzeum motocykli „Rdzawe diamenty”, będące dość osobliwym i oryginalnym miejscem. Podczas tych wojaży, przeplatanych opadami deszczu zostały rozegrane konkurencje sprawnościowe. Przygotowane w bezpiecznych i przestronnych miejscach, do tego dość proste i nienastręczające problemów. Ogólnie, wszystko szło gładko i przyjemnie i mimo niewygód związanych z wszechobecną wilgocią chyba nikogo niezadowolonego na mecie nie widziałem. Konkurs elegancji, jako nieodłączny element rajdowej układanki został na „deser” i odbył się już w bazie imprezy, gdzie po niedługim czasie ogłoszono wstępne wyniki. Po tym wydarzeniu gospodarze zaprosili uczestników na Bal Komandorski, uprzednio honorując i nagradzając triumfatorów zmagań. Na wszystkich czekały regionalne smakołyki, a wstęp został okraszony występem kapeli ludowej. Czuć było Beskidy.
Nie wypada krótko nie podsumować całości. Gospodarze mimo stosunkowo nielicznej siły ludzkiej dawali sobie radę znakomicie. Materiały rajdowe bardzo przejrzyste i czytelne. Wszystko sprawnie i na czas przeprowadzone. Oraz, co niezwykle istotne działo się to w miłej i wesołej atmosferze, co w ostatnich zwariowanych czasach na pewno służy. Jedynym mankamentem był deszcz, który jak wiemy nie pomaga dawnym pojazdom w ich prawidłowym funkcjonowaniu, ale to materia na którą wpływu nie mamy. Za to dało się słyszeć – „dobrze, że pada, bo się nie kurzy”.
Tekst: Daniel Gągol.
Galeria zdjęć.