Czym będziemy napędzać nasze auto?

Nas czyli tzw. „mobilki”, najbardziej zainteresowała problematyka rozwoju elektromobilności. Premier Morawiecki stawia na pojazdy o napędzie elektrycznym. Czy wprowadzanie pojazdów elektrycznych to efekt mody i to takiej która szybko przeminie, czy może próba odpowiedzi na pytanie o źródła napędu pojazdów w przyszłości?

Pesymiści twierdzą, że przy aktualnym wzroście liczby pojazdów i mieszkańców naszego globu, zasoby ropy naftowej wyczerpią się za 17 lub 18 lat. Optymiści inaczej oceniając zarówno wielkość jeszcze nieeksploatowanych złóż ropy, jak też poziom jej konsumpcji, ze względu na zmiany w technologii silników pojazdów napędzanych etyliną, mówią że ropy naftowej starczy nawet na 40 lat. W jednym wszakże się zgadzają – gdzieś w połowie 21 wieku ropa naftowa będzie eksponatem w muzeach geologicznych. To czym będziemy napędzać nasze auto?

Biorąc pod uwagę, że eksploatacja pojazdu osobowego trwa czasem ponad 25 lat, prognozując poważne ograniczenie dostępu do produktów ropopochodnych w 2050 roku, w zasadzie produkcję pojazdów z tym napędem powinniśmy zakończyć około 2025 roku, a więc prawie zaraz. W praktyce pewnie będzie trwała dłużej, a w sytuacji krytycznej zasilanie etyliną zostanie zastąpione np. LPG. Tym niemniej problem istnieje i ma charakter zasadniczy.

Dostęp do ropy naftowej to nie jedyna przyczyna poszukiwań alternatywnych napędów do pojazdów. Świat, a Unia Europejska w szczególności, podjął walkę z globalnym ociepleniem, m.in. poprzez ograniczenia emisji dwutlenku węgla i tlenków azotu. Emitentem tych związków są m.in. pojazdy, wydalając je za pośrednictwem rury wydechowej. Kolejne stawiane producentom napędów normy emisji są coraz trudniejsze do osiągnięcia w silnikach spalinowych. Stąd producenci uciekają się do różnych kombinacji, czego świadkami byliśmy niedawno, w przypadku oprogramowania do silników samochodów VW. Polscy właściciele tych pojazdów poskładali właśnie pierwsze pozwy w sądach.

To dlaczego producenci „upierają się” przy stosowaniu silników spalinowych? Głównie z powodu kilku zalet, których nie mają silniki o innym napędzie. Te podstawowe zalety to: zasięg bez tankowania, szybkość tankowania, cena produkcji silnika, waga własna pojazdu z takim silnikiem.

Energia elektryczna, inaczej jak ropa naftowa, nie jest naturalnym źródłem energii. Musi być z czegoś wyprodukowana. Tak więc pojazd napędzany silnikiem elektrycznym, to może być pojazd napędzany węglem brunatnym, siłą wiatru, promieniami słonecznymi. Samodzielnie nie emituje żadnych zanieczyszczeń do środowiska, a produkcja energii elektrycznej w elektrowniach nawet węglowych, może być prowadzona dzięki filtrom, w sposób prawie nie szkodliwy dla środowiska. Jest jednak ale… . Jak dotąd największym problem jest „bak” samochodu elektrycznego, czyli baterie akumulatorów, których wielkość powoduje znaczne ograniczenie przestrzeni pojazdu, głównie bagażowej, a ciężar razem z silnikiem, powoduje, że pojazd klasy C jest o 750 do 900 kg cięższy. Jeśli przypomnimy, że aktualnie pojazd takiej klasy waży ok. 1200 kg, to widzimy skalę problemu. Ile energii dodatkowo musi zużyć pojazd elektryczny, by przewieść samego siebie.

Jeśli porównamy dostępne w CEP dane dotyczące struktury zakupów w Polsce nowych pojazdów osobowych w latach 2016 w stosunku do 2015, to zauważymy spadek zainteresowania pojazdami wyposażonymi w silnik diesla, niewielki wzrost sprzedaży pojazdów elektrycznych, a w rzeczywistości pojazdów typu plug-in, czyli pojazdów hybrydowych posiadających możliwość ładowania akumulatorów z sieci (pojazdy z wtyczką). Nie ma zainteresowania pojazdami zasilanymi wodorem, ani CNG. Zresztą nie mamy infrastruktury do tankowania tych pojazdów. Największą dynamikę sprzedaży odnotowały pojazdy hybrydowe. W 2016 roku stanowiły 2,5% sprzedanych nowych pojazdów osobowych, podczas gdy w 2015 - 1,2%. Zjawisko to można łatwo wytłumaczyć. Zachowują przy długich jazdach zalety pojazdu z silnikiem spalinowym, głównie zasięg bez tankowania, a jednocześnie są znacznie ekonomiczniejsze w warunkach miejskich, gdzie częściej używany jest silnik elektryczny.

Czy to znaczy, że w 2025 roku będziemy mieli w Polsce, zgodnie z planami Premiera Morawieckiego, pierwszy milion pojazdów elektrycznych? Wątpię. Pojazd elektryczny jest prawie dwa razy droższy niż jego (klasą) odpowiednik spalinowy. Polski rynek to ciągle rynek tanich, głównie używanych pojazdów, bo cena jest najważniejszym elementem decydującym o zakupie.

To czym będziemy jeździć w przyszłości?

Bardzo trudno odpowiedzieć na takie pytanie. Moim zdaniem z rynku pojazdów spalinowych będziemy przechodzili do rynku mieszanego. W pierwszej fazie, co już widać, rozwinie się sprzedaż pojazdów hybrydowych i plug-in. Polityka państwowych subwencji lub preferencji podatkowych może wypromować np. mniej szkodliwe pojazdy napędzane CNG. Niewątpliwie, co już widać także w Polsce, pojazdy elektryczne zdominują komunikację miejską, czy pojazdy miejskie na wynajem krótkoterminowy. Autobusy elektryczne mogą być bowiem ładowane podczas postoju na przystanku końcowym, a więc nie potrzebują szczególnie dużych baterii.

W przyszłości przy wyborze auta będziemy musieli bardziej się zastanowić i kupić taką jednostkę napędową, która będzie optymalna dla rodzaju jego eksploatacji.

 

Cezary Droszcz

Komisje: