Szkolenie sędziów sportu samochodowego, 13.04.2024, Świdnica
 Sobota: 13 kwietnia 2024 – Szkolenie teoretyczneMiejsce: Świdnica,... więcej
Puchar Sudetów Cross Country I runda - Suszyna
W najbliższą niedzielę 14.04.2024r. zapraszamy na I Rundę Pucharu Sudetów w... więcej
Wielkanoc
Spokojnych  i pogodnych Świąt Wielkanocnych życzy Zarząd Okręgowy PZM we... więcej
KOZŁOWSKI WĘDLINY NADAL Z WTS SPARTĄ WROCŁAW
 Producent wysokiej jakości rzemieślniczych wędlin i mięs – firma... więcej
PIERWSZY SPARING SEZONU 2024 ZA NAMI
 Wynikiem 54:35 zakończył się pierwszy w tym roku sparing z udziałem... więcej
MARCEL KOWOLIK Z LICENCJĄ „Ż”
Młodzieżowa formacja Betard Sparty Wrocław powiększyła się właśnie o kolejnego... więcej
ZOBACZ BOLID RED BULL RACING NA OLIMPIJSKIM
Już 30 maja na Stadionie Olimpijskim kibice zobaczą na żywo bolid Oracle Red... więcej
Kurs Ratownika Drogowego PZM
 Wracamy do organizacji szkoleń Ratowników Drogowych PZMPierwszy z... więcej
LIQUI MOLY CUP Extreme Sudety
 Zaczynamy sezon 2024 Tworzymy cykl zawodów Cross Country Extreme dla... więcej
Szkolenie sędziowskie Trial
 Informujemy, że dnia 06.04.2024 roku [sobota] o godz.10:30 w sali... więcej

DZIENNIK PODRÓŻY - RAJD BUDAPESZT-BAMAKO -8.11 - WTOREK - DZIEWIĘTNASTY DZIEŃ RAJDU - META

Dzisiaj nie ma już żadnego poważnego rajdowania. Tylko godzinkę przejazdu w trybie paradnym z ostatniego obozu pod miastem do centrum Freetown. Dobrze, że w nocy nie padało i podeschły poprane na chybcika ciuchy. A ich stan po prawie trzech tygodniach dzikiego życia na pustyni i częstego pod samochodem, absolutnie wykluczał pojawienie się w nich na końcowych uroczystościach. Wczoraj posortowaliśmy resztę rzeczy charytatywnych,  które mamy jeszcze do przekazania najbiedniejszym uczniom w najbliższej okolicy. O rajdzie już głośno w całym Freetown.

Ułatwia nam to  ustalenie, gdzie najbliżej jest odpowiednie miejsce, w którym możemy spotkać dzieci rzeczywiście pochodzące ze środowisk najbiedniejszych. Mamy dane o miejscu, gdzie taka pomoc będzie absolutnie dobrze wykorzystana.  To sierociniec. W dodatku na trasie dojazdu do mety. Jest więc szansa, że zdążymy to dostarczyć przed metą, a jeśli korki to uniemożliwią, to po mecie też nie jest daleko. Wyruszamy więc trochę wcześniej niż inni, żeby po drodze tam wstąpić. I to z zaskoczenia, bo nie jesteśmy umówieni. Obiekt ogromny, otoczony murem,  żeby nieodpowiedni ludzie tu nie zaglądali. Na bramie konsternacja, ale po chwili odpowiednia pani wysłuchuje naszej opowieści o chęci obdarowania dzieci ze zdumieniem ogromnym. Wjeżdżamy w środek obiektu.  Ogromnego,  składającego się z wielu budynków. Schodzą się nauczyciele. Rozmiar naszych pudeł z darami robi na nich wrażenia. Przychodzą dzieci. Takie pierwszaki. Wręczanie miśków czy kredek wprawia ich w radość ogromną. Na koniec wrocławski krasnal do pokoju nauczycielskiego.

   Ruszamy dalej,  bo za chwilę meta. Bardzo nawiązująca do historycznej tradycji starego, klasycznego, afrykańskiego Dakaru, a więc na pięknej plaży Oceanu Atlantyckiego. Na dojeździe przez wiele kilometrów szpaler wiwatujących kibiców. Z gorącym, afrykańskim temperamentem – cały czas witając rajd śpiewem, tańcem i i odpowiednim do radości wrzaskiem.

   Wreszcie widać linię i bramę mety. Polonez czuje podniosłą atmosferę tej chwili – nie szarpie, nie gaśnie, nie marudzi, tylko z odpowiednim fasonem na metę wjeżdża. Udało się!! Wszyscy w trójkę, bo nie tylko my dwaj, ale i Polonez, który nas tu przywiózł i stał się członkiem załogi, jesteśmy na tej mecie zadowoleni, dumni i szczęśliwi.

   Nie było to całkiem roztropne przedsięwzięcie. Stary Polonez z napędem tylko na dwa kola był sensacją rajdu i wzbudzał zainteresowanie powszechne. Dużo większe, niż sto razy (!) droższe współczesne auta terenowe z napędem na cztery kola, które dominująco  w tej imprezie uczestniczyły.  Polonez stal się maskotką rajdu.  Fotografowany na całej trasie tysiące razy. O zdrowie nowych terenówek nikt się nie pytał. O zdrowie Poloneza wszyscy.   

   Okazało się, że pod względem zdrowotnym koszmarne saharyjskie upały Polonez zniósł całkiem dobrze. Owszem, w tropikalnym słońcu i morderczych tutejszych temperaturach było mu za gorąco i parę razy musiał chwilę odpocząć, bo układ chłodzenia nie wyrabiał, ale nie były to sytuacje częste i po kilku minutach i łyku wody do chłodnicy dzielnie jechał dalej. Kłopoty z układem paliwowym też nie były poważną, śmiertelną awarią, a wynikały z jakości, czy raczej braku jakości dostępnego tu paliwa. W sumie Polonez pokonał Saharę i okazał się niezłym twardzielem. Dziękujemy.

   Wieczorem uroczystość rozdania nagród. W miejscu może nie luksusowym, bo w tych okolicznościach saharyjskiej i afrykańskiej przyrody byłoby to chyba dysonansem, ale w naturalnym miejscu przy atlantyckiej plaży i lokalnej muzyce na żywo. Absolutnie nie widzę uzasadnienia dla podawania szczegółowych wyników, kto w jakiej kategorii najszybciej po wydmach śmigał. Dyplomy dostali absolutnie wszyscy, którzy w malutkich łupinach swoich samochodów ten bezkresny ocean piasku pokonali. Na tej mecie zwycięzcami byli wszyscy i z tego zwycięstwa nie tylko nad pustynią, ale nad własnymi słabościami cieszyli się jednakowo. My, bo widziano nas wszędzie ciagle biegających z aparatami i kamerą,  dostaliśmy dodatkowo nagrodę specjalną za największą medialność,  a fakt, że w połowie rajdu, przy prawie nieistniejącym internecie, zrobiliśmy telewizyjną relacje dla Faktów TVN, czyli dla światowego potentata Discovery,  był tu znany i uznany.

   To końcowe uznanie należy się nie tylko Polonezwi i załodze, ale tym wszystkim, którzy nam w przygotowaniach w Polsce pomagali. Wiedzą,  sercem i wszelkim wsparciem służyli. DZIĘKUJEMY!!!  

 

 

Zarząd Okręgowy PZM: 
Kategorie: