Na włoskim torze w La Conca, w miniony weekend, odbyła się I runda WSK Master Series. W finale wystartowało trzech Polaków, w tym Karol Dąbski, jako fabryczny kierowca teamu Praga Racing.
Początek sezonu za nami, jednak Karol Dąbski nie może tych zawodów zaliczyć do udanych. O ile do jednego z ostatnich treningów był bardzo zadowolony, to nie uniknął niestety pecha w czystej postaci, który przyczynił się do wypadku przed samą czasówką. – Na drugim okrążeniu ostatniego treningu, przed czasówką, wjechałem w kałużę wody co wystarczyło, żebym stracił panowanie nad gokartem – opowiada już po zawodach Karol Dąbski. - Z dużą prędkością uderzyłem w ścianę ochraniającą tor. Mnie nic się nie stało, natomiast gokart nie nadawał się do dalszej jazdy. Do treningu, który decydował już o miejscach w biegach nie dało się już dużo zrobić, więc jechałem na skrzywionej ramie, na której nie dało się zrobić dobrego czasu. W efekcie zająłem 42 pozycję. W sobotę zmieniłem rurki w ramie, ale ustawienia w dalszym ciągu nie były dobre. Swoje zrobiło też to, że używam silnika Iame z zeszłego roku, przy czym inni mają silniki tegoroczne.
W wyścigach Karol Dąbski zajął kolejno 12, 14 i 13 miejsce, co dało mu 26 pole startowe w przedfinale. W tym, zaraz po starcie, Karol uczestniczył w kolejnym wypadku, w którym skrzywił kolumnę kierownicy, po czym nie mógł kontynuować wyścigu. Finał również nie obył się bez incydentu na torze, bo po dobrym starcie Dąbski szczepił się z innym zawodnikiem i wypadł z toru. Po powrocie na tor udało mu się nadrobić kilka pozycji i w ostateczności dojechał do mety jako 24.
- Muszę jak najszybciej zapomnieć o tych zawodach i skupić się na kolejnych - podsumowuje Karol Dąbski. - Przede mną Rotax Winter Cup w Hiszpanii, w których będę chciał pojechać najlepiej jak się da. I rundę WSK Master Series traktuję jako dobrego złe początki, nie chcę się na niej skupiać, jestem dobrej myśli przed kolejnymi wyścigami.
Tekst: Uniq Racing
Foto: Media4U
- Archiwum