Polski Związek Motorowy

Warto było w sobotę przyjść na stadion w Bydgoszczy choćby dla akcji Dominika Kubery w 20. biegu serii zasadniczej. Reprezentant Polski pojechał w pierwszym łuku, jak w beczce śmierci i wywalczył bezpośredni awans do finału. I ten finał wygrał pewnie, z dużą przewagą nad rywalami.

Takich akcji, jak ta Kubery było więcej. Może nie tak szalonych, ale równie niesamowitych na pewno. Krzysztof Buczkowski w każdym swoim starcie dostarczał kibicom emocji. Adrenalina musiała skakać, kiedy zawodnik miejscowej Polonii Bydgoszcz jeździł ryzykowanie blisko bandy. Raz przesadził i to skończyło się upadkiem. Buczkowski sam potem przyznał, że pojechał jak uczniak.

W finale IMP swoje chwile miał nawet drugoligowiec Robert Chmiel. Wiadomo, że zawodnik startujący w Krajowej Lidze Żużlowej nie ma takiego budżetu, jak ekstraligowcy, a jednak Chmiel dawał z siebie wszystko. Zdobył w sumie 5 punktów, a mogło być 2-3 więcej, gdyby sprzęt był odrobinę szybszy. No i gdyby nie błędy.

Jakby jednak nie spojrzeć największą sensacją było to, co stało się w finale z Bartoszem Zmarzlikiem. Mistrz Polski zaczął od zera i choć potem przegrał już tylko raz, z Patrykiem Dudkiem, to baraż zakończył się dla niego pechowo. Trzeci po starcie Zmarzlik z pasją atakował Szymona Woźniaka. Był nawet taki moment na czwartym okrążeniu, gdzie wydawało się, że Zmarzlik minie drugiego Woźniaka. Jednak ta akcja zakończyła się upadkiem Zmarzlika. Wina leżała jednak po jego stronie. Nie miał prędkości, zaryzykował, ale skończyło się to źle.

Nie sposób nie dodać, że finał to była prawdziwa perełka. Co tam się działo. Kubera prowadził od startu, ale za jego plecami było takie tasowanie, że aż miło i do końca nie było pewne, kto na jakim miejscu skończy. Dudek rzutem na taśmę wyprzedził Janowskiego.

Więcej informacji: https://motosport.pzm.pl/2024/07/28/swietna-reklama-zuzla-w-bydgoszczy-f...