W centrum uwagi
Uczestnicy Dakaru opuścili w poniedziałek obóz Sea Camp nad Morzem Czerwonym, którzy był bazą rajdu przez kilka dni i udali się w głąb Arabii Saudyjskiej, by zmierzyć się z porannym chłodem i wciąż wilgotnym po deszczu terenem. Drugi etap miał wszystko, co jest kwintesencją ścigania się w górach – wąskie i kręte trasy oraz wspinaczkę na przełęcz o wysokości 1300 m w połowie odcinka. Mimo, że warunki pogodowe nieco zmieniły charakter podłoża, czyniąc je bardziej kamienistym i zdradliwym, młody motocyklista Mason Klein świetnie sobie poradził z taką trasą, wygrywając etap. Problemy napotkało zaś wielu doświadczonych kierowców samochodów, jak Loeb, Chicherit czy Peterhansel, ale Nasser Al-Attiyah pewnie wygrał etap. Z trudami tego odcinka świetnie poradzili sobie Marek Goczał i Maciej Marton, którzy po wygraniu etapu objęli prowadzenie w rajdzie, a Darek Rodewald, mechanik w ciężarówce Janusa van Kasterena, stanął na drugim stopniu etapowego podium.
Dzień w skrócie
Większość odwiedzających udaje się do Al-Ula z nadzieją, że znajdą tu cuda, które przyjechali podziwiać, ale uczestnicy Dakaru mieli inne plany, chociaż przybyli w rejon pełen odkryć archeologicznych i starożytnych świątyń. Amerykanin Mason Klein, którzy już w niedzielę był bliski wygranej, tym razem zachował zimną krew i unikał niebezpiecznych kamieni, dzięki czemu w wieku 21 lat odniósł swoje pierwsze zwycięstwo etapowe w Dakarze, mimo, że dopiero niedawno dołączył do klasyfikacji RallyGP (patrz: Liczba dnia). Nowy lider rajdu zdominował klasyfikację generalną, pokonując takie gwiazdy, jak Toby Price czy Joan Barreda.
W klasyfikacji quadów ponownie dominował Alexandre Giroud, który umocnił się na prowadzeniu w rajdzie.
Ten etap był jeszcze większym wyzwaniem dla kierowców samochodów, bo przez cały czas musieli się liczyć z ryzykiem przebicia opon. Czyżby kierowcy Hunterów BRX, którzy tak świetnie poradzili sobie z pierwszym etapem, nie byli dość czujni? Guerlain Chicherit, Sébastien Loeb i Orlando Terranova przebili po trzy opony i musieli dotrzeć do mety wolniejszym tempem, co być może przekreśliło ich szanse na zwycięstwo (patrz: Dramat dnia). Tymczasem Nasser Al-Attiyah przyjął strategię ostrożnego podboju, atakując tylko wtedy, gdy pozwalał na to teren. Jadący przed nim Carlos Sainz postawił z kolei na agresywną jazdę, a obecność na trasie jego syna podziałała na niego jak talizman przynoszący szczęście. Hiszpanowi udało się bezpiecznie przejechać przez skalisty teren, ale nie zdołał powstrzymać Katarczyka przed uzyskaniem 5-minutowej przewagi i 45. dakarowego zwycięstwa w karierze. Teraz zacznie się walka…
W kategorii T3 zwyciężył Mitch Guthrie przed „Chaleco” Lópezem, który jednak pozostał liderem rajdu, zaś w T4 trwa dominacja klanu Goczałów. Po niedzielnym zwycięstwie młodziutkiego Eryka, tym razem najszybszy okazał się jego ojciec, Marek. Duet Marek Goczał / Maciej Marton objął prowadzenie w rajdzie.
W kategorii ciężarówek dotychczasowy lider Martin Macík wpadł w tarapaty, a ponad godzinna strata zapewne pozbawiła go szans na wygraną. Stracił prowadzenie na korzyść swojego rodaka, Aleša Lopraisa, który wygrał ten etap i przewodzi w „wadze ciężkiej”.
Dla Polaków ten dzień miał słodko-gorzki smak. Wspomniana załoga Marek Goczał i Maciej Marton znalazła się na szczycie klasyfikacji generalnej, zaś na etapowym podium znalazł się także Darek Rodewald, pełniący rolę mechanika pokładowego w ciężarówce Janusa van Kasterena. Holendersko-polska załoga wywalczyła drugie miejsce na etapie i taką samą pozycję zajmuje w generalce. Dobrze spisały się także dwie pozostałe załogi zespołu Energylandia Rally Team. Eryk Goczał i Oriol Mena przyjechał na metę z piątym czasem, a Michał Goczał z Szymonem Gospodarczykiem, mimo kłopotów mechanicznych, zajęli 12. miejsce. Niestety, rajd zakończył się dla jedynego polskiego motocyklisty, Macieja Giemzy, który w wyniku upadku doznał kontuzji barku. Do poniedziałkowego etapu nie wystartowali Magdalena Zając i Jacek Czachor, którzy na pierwszym etapie mieli problem z przegrzewającym się silnikiem, a usterki nie udało się usunąć. Problemy miał Kuba Przygoński, który uszkodził trzy opony i musiał czekać na ciężarówkę serwisową. Dotarł do mety etapu z ponad 6-godzinną stratą. Ostrożnie pokonał drugi etap Kamil Wiśniewski, osiągając metę z 8. czasem. Na 15. pozycji ukończyła etap załoga ciężarówki pod dowództwem Tomaša Vratnego z Bartłomiejem Bobą na fotelu pilota.
Dramat dnia
Występy Sébastiena Loeba na Dakarze przypominają rollercoaster. W swoich pierwszych sześciu startach w tym rajdzie wygrał 16 etapów i trzykrotnie zajął miejsce na podium, ale także doświadczył przedwczesnego odpadnięcia z rajdu, problemów technicznych czy błędów nawigacyjnych, które przekreśliły jego nadzieje na zwycięstwo. W poniedziałek to seria przebitych opon sprawiła, że jego główny cel wymyka mu się z rąk. Większą część tego oesu z powodu braku kół zapasowych przejechał wolnym tempem, przez co w klasyfikacji generalnej traci do prowadzącego Carlosa Sainza godzinę i 20 minut. Klątwa przebitych opon dotknęła także pozostałych kierowców z zespołu BRX. Guerlain Chicherit zanotował jeszcze większą stratę, zaś liderem wśród kierowców Hunterów jest teraz „Orly” Terranova, którego strata do Sainza wynosi godzinę i 8 minut.
Liczba dnia: 21
Minęło 6 lat, odkąd jadący w prywatnym zespole motocyklista wygrał dakarowy etap. Poprzednio dokonał tej sztuki w 2016 roku Stefan Svitko. Teraz wyczyn Słowaka powtórzył 21-letni Amerykanin Mason Klein, który objął prowadzenie w rajdzie, pokonując faworytów.
Mistrzostwa Świata w Rajdach Terenowych W2RC
Przy pechu, jaki dopadł ekipę BRX na drugim etapie, Loeb, Chicherit i Terranova nie mają już innego wyjścia niż pędzić ile się da na każdym oesie, aż do mety w Dammam. Jest to ich jedyna nadzieja na wykorzystanie jeszcze 12 okazji do zdobycia cennych punktów w W2RC, bowiem na każdym etapie pierwsza piątka zawodników otrzymuje od 5 do 1 punktów. W zeszłym roku taki mecz rozegrał Sébastien Loeb – po wpadce, która oddaliła go od triumfu, systematycznie zdobywał punkty, pozostając cały czas w kontakcie ze zwycięzcą Dakaru, Nasserem Al-Attiyah.
Wypowiedzi dnia:
Marek Goczał (Energylandia Rally Team): „Cieszę się, że jesteśmy bezpiecznie na mecie, bo to był bardzo trudny dzień – chyba najdłuższy dzień w naszej przygodzie z Dakarem. Dawno nie widziałem, żeby tyle samochodów stało na odcinku. Ta próba wywróciła klasyfikację generalną do góry nogami. Nam udało się przejechać ten oes bez większych problemów. Jechaliśmy dzisiaj bardzo ostrożnie. Wygrywamy odcinek specjalny i to na pewno jest świetna informacja. Jutro walczymy dalej!