W miniony weekend, po dwóch latach przerwy, udało się ponownie zgromadzić miłośników dawnej dwu i trzykołowej motoryzacji jednośladowej. Całe wydarzenie będące dla wielu istną mekką odbyło się jak wskazuje tradycja i tytuł pośród malowniczych jezior mazurskich i charakterystycznej dla tego regionu architektury. Wszystko za sprawą niezawodnego olsztyńskiego klubu Rotor. Epidemiczna przerwa nie odebrała im zapału i ochoty do organizacji tego barwnego i zawsze zaskakującego rajdu. Tegorocznym zaskoczeniem było niewątpliwie to, że cała trasa biegła drogami utwardzonymi. Za to można było bezpiecznie i spokojnie napawać się niesamowitymi widokami urokliwej ziemi mrągowskiej.
Aby nie pozostać gołosłownym entuzjastą, powiem że zameldowało się w biurze rajdu aż 230 motocykli ! Z tej pokaźnej grupy 130 załóg wzięło oficjalnie w zmaganiach, a dodatkowe 50 w charakterze turystycznym, bez udziału w rajdowej rywalizacji. Sądzę, że to rekonwalescencja po epidemiczna i zaprawa przed kolejnymi odsłonami tegorocznych i przyszłych rajdów. Do tego w trasę ruszyły dwie „oryginalne” angielskie załogi, co pretenduje śmiało Rotor do wydarzenia międzynarodowego.
Pierwsza, piątkowa część zmagań to około 130 kilometrów jazdy przerywanej konkurencjami sprawnościowymi, testami z wiedzy o ruchu drogowym, historii motoryzacji i ochrony środowiska. Naturalnie również urozmaicona zwiedzaniem ciekawych miejsc historycznych i edukacyjnych. Takim z pewnością była wizyta w mrągowskim muzeum techniki wojskowej.
Sobota, to jazda relaksacyjna. Konkurs elegancji, do którego, co najbardziej cieszy uczestnicy coraz bardziej ochoczo przygotowują się z wyjątkowym zaangażowaniem i dbałością o szczegóły, prezentując wyposażenie i elementy, które niegdyś towarzyszyły użytkownikom jednośladów w latach odpowiadających ich epokom.
Na koniec tego nieco dłuższego weekendu tradycyjny bal połączony z rozdaniem masy nagród i uhonorowań. Chwile wzruszające i radosne a jednocześnie napawające dozą smutku, bowiem na takie wspaniałe wydarzenie przyjdzie nam czekać kolejny rok. Zasłyszałem podczas rozmów z uczestnikami, że lepiej byłoby gdyby Rotor trwał cały rok, z czterodniową przerwą np. na tankowanie motocykli, uzupełnienie oleju i drobne naprawy. To naturalnie tylko marzenia, a może wizja moto-weterańskiego edenu.
Do zobaczenia za rok na mazurskim, a może warmińsko-mazurskim szlaku. Zobaczymy co przygotuje załoga Rotorowa. Tak, czy owak już czekamy niecierpliwie.
Tekst: Daniel Gągol
- Archiwum