Polski Związek Motorowy

Ostatni weekend września nad Bałtykiem? Oczywiście! To wtedy rozegrała się I runda MPPZ w kategorii motocykle zamykając sezon rajdowy. Covid-19 namieszał w każdej dziedzinie. Również w matematyce.

Bazą Bałtyckiego Rajdu organizowanego przez SPZ Lębork był ośrodek Inter Camp, który gościnnie przyjął ponad pięćdziesiąt załóg.

Piątkowe powitanie, sprawdzenie listy obecności i zajęcia w podgrupach. Sobota przywitała nas lekkim wiatrem i chmurami. Na szczęście deszcz ominął trasę rajdu.

Odprawa. I tu zapowiedź czegoś nowego. Start i meta odcinka dla wszystkich, natomiast dojazdy do punktów kontroli dobierać należało niemalże indywidualnie. Dostaliśmy plan miasta i fiszkę z adresem. Tam czekała na nas następna wskazówka i ewentualnie SZ lub testy. Takie podejście dało znakomite rezultaty. Na próbach nie było korków, bo kolejność dojazdu była różna. Nie było też jakże częstego „jedziemy za nim” . Takie podejście dało jeszcze jeden niespodziewany poniekąd efekt. Przez prawie trzy godziny Łeba była pełna motocykli jeżdżących w różne strony bez pozornego składu.

Po odwiedzeniu zakamarków miasta i uzgodnionym z władzami „złamaniu” kilku zakazów ruchu wylądowaliśmy w muzeum u podnóży wędrującej wydmy. Tam Janek, niezastąpiony gawędziarz, wprowadził nas w tajniki erozji brzegu, powstawania słonych jezior i okolicznej fauny.
Z muzeum wystartowaliśmy do kolejnego etapu już według tradycyjnego itinerera. Wylądowaliśmy na farmie, gdzie można było pozwiedzać przeróżny sprzęt rolniczy. Od naszych małych C330 do potężnego radzieckiego K700. Na zawodników zaś czekał labirynt w kukurydzy, gdzie należało odnaleźć nazwę swojej trasy. Potem powrót do bazy i chwilę później przejazd paradą do portu jachtowego. Tu w iście nadmorskiej scenerii rozegrał się konkurs elegancji. Można też było się pokrzepić śledzikiem w kilku smakach. Konkurs prowadził Prezes Marcin, więc każdy musiał się wykazać znajomością swojego pojazdu jak i Łeby.

To jednak nie zakończyło atrakcji. Odtrąbiono na wuwuzelach wsiadanego i cała kawalkada ruszyła nad morze. Widok ogromnej plaży i wody obudził w każdym ukryte dziecko. Kopały się maszyny w piachu, a kierowcom jaśniały oczy i uśmiechy. Został rozegrany wyścig w systemie olimpijskim. Wygrany przechodzi dalej. Dystans – do trzeciej flagi. Bratobójcze walki Rometów, Junaków. Podobno ktoś dojechał do Darłowa jednak zapadający zmrok wygonił wszystkich do domu. Tam nastąpiło tradycyjne rozdanie nagród i wyróżnień. I tu już nastąpił oficjalny koniec rajdu.

I nie ważne jak to liczyć. Pierwsza runda czy ostatnia eliminacja - Rajd Bałtycki z takimi organizatorami i w takiej scenerii to punkt obowiązkowy w kalendarzu.

Mariusz „Zuby” Woziński

Galeria zdjęć (PZM)
Galeria zdjęć (SPZ Lębork)