Po 6 ciężkich etapach Rajdu Dakar 2021 wreszcie przyszedł ten długo wyczekiwany dzień – dzień odpoczynku. Tak naprawdę tutaj jednak nikt nie odpoczywa. Łatwo się o tym przekonać, zaglądając na biwak DUUST Rally Team. Zawodnicy podsumowują, analizują i planują. Mechanicy rozbierają maszyny niemal na części pierwsze. Trenerzy i mentorzy wyciągają wnioski i opracowują strategię na kolejny tydzień. A team manager załatwia wszystkie niezbędne sprawy i koordynuje działania wszystkich członków zespołu. Każdy ma swój Dakar.
Dzień odpoczynku na Rajdzie Dakar to w rzeczywistości raczej po prostu dzień przerwy w rajdzie. Każdy zespół ma na ten dzień zaplanowanych mnóstwo zadań. Dla zawodników priorytetem jest regeneracja sił, ale to także dzień spojrzenia na chłodno na swoje dotychczasowe poczynania i zaplanowania drugiej części rajdu.
- Udało nam się dotrzeć do półmetka. Jestem szczęśliwy, że tu jestem i że mamy czas na regenerację. Jutro zaczynamy maraton, co oznacza, że nie zobaczę swojego zespołu aż do poniedziałku. Przez ten czas mogę liczyć tylko na siebie. Dobrze, że mamy ten dzień przerwy na przygotowania. Liczę też, że druga połowa Dakaru pójdzie nam równie dobrze – podsumowuje zwięźle Konrad Dąbrowski, będący już myślami na kolejnych etapach rajdu.
Młody zawodnik DUUST Rally Team może być zadowolony ze swojej dotychczasowej jazdy – zajmuje bardzo dobrą, 39. pozycję w rajdzie i, co ważniejsze, wysoką 7. lokatę wśród debiutantów. To wynik lepszy niż można się było spodziewać. Lepszy niż oczekuje od niego ojciec, a zarazem trener, Marek Dąbrowski.
- Jako ojciec, w sumie jestem zmartwiony, że jedzie tak szybko, a z drugiej strony dumny, także mam mieszane uczucia. Ale rzeczywiście jego tempo, które pokazał już przez pierwsze 6 etapów, jest wyjątkowo dobre. Potrafi też pomóc koledze i dalej utrzymywać dobrą grupę, jedzie dobrze. Jest zmęczony, ale widać, że jeszcze ma siły. Jest to młody zawodnik, ma naście lat, a wiadomo, że wysiłek, który trwa dwa tygodnie, to jest dla niego bardzo duże obciążenie psychiczne i fizyczne, więc mam nadzieję, że będzie tak dalej. Jeżeli by zwolnił nieco, to też będzie dla mnie bardzo w porządku, bo każdy kolejny etap to jest dla niego kolejna klasa w szkole tego wszystkiego, co tutaj się dzieje – ocenia ojcowsko-trenerskim okiem Marek Dąbrowski.
Drugi z zawodników DUUST Rally Team, Jacek Bartoszek, także swoją jazdą przeszedł oczekiwania Marka, który przygotowywał go do tego startu.
- Jacek zaskakuje, jedzie wyjątkowo dobrze, zwłaszcza, kiedy odcinki są techniczne, trudne. On podnosi swoje tempo, jedzie lepiej względem swoich rywali. To jest ogromne zaskoczenie, ale nie tylko dla mnie. Zresztą on sam jest zaskoczony, że to tak dobrze idzie. Widać to było kiedyś na treningach, jak on sobie lekko radzi z motocyklem, teraz doszedł do tego jeszcze rozsądek w jeździe. Wielkie brawa dla jego jazdy! – mówi zadowolony Marek Dąbrowski, który Jacka przygotowywał do tego startu. Sam Jacek Bartoszek również zauważa, że jest lepiej niż myślał. Ale on już myślami wybiega w przyszłość. Przed nim bowiem najtrudniejsza część rajdu – etap maratoński.
- Pierwsza połowa minęła mi nadspodziewanie dobrze. Nie było dla mnie aż tak bardzo ciężko, udało mi się uniknąć upadków, stłuczeń, większych błędów nawigacyjnych, więc pierwszą połowę zaliczam do bardzo udanych, oczywiście poza awarią motocykla. Na drugą jestem dobrze nastawiony, pozytywnie, czuję respekt. Czekają mnie dwa trudne etapy, tzw. marathon stage z noclegiem pod namiotem na pustyni. Jestem optymistą, jestem skoncentrowany, dobrze nastawiony, więc liczę, że będzie ok. Motor jest już naprawiony. Był problem z instalacją elektryczną, nie do usunięcia na wydmach, ale już sobie poradziliśmy, mechanicy się spisali. Jedziemy dalej. Mam olbrzymią determinację, żeby dojechać do mety i wierzę, że to się uda. Czuję się dobrze, zregenerowałem się. Przed maratonem czuję respekt, więc układam sobie w głowie, żeby jechać dobrym tempem i oszczędzać siły. To cały mój pomysł na maraton – planuje Jacek Bartoszek.
Naprawy zepsutego motocykla, jak w przypadku maszyny Jacka, to sytuacja wyjątkowa dla mechaników. Ale ich codzienność dakarowa w zasadzie niewiele się różni. Dzień w dzień dbają o motocykle tak, by ryzyko awarii zminimalizować. I to wszystko pod stałą presją czasu.
- Mechanicy zawsze wstają pierwsi, a kładą się ostatni. Zawodnik wstaje godzinę przed startem, a mechanik musi wstać dużo wcześniej od zawodnika, żeby odpalić motocykl, zobaczyć, czy praca z poprzedniego dnia jest dobra, że nie ma żadnej awarii, że wszystko jest przygotowane jak należy, że motocykl jest zatankowany. Razem z całą ekipą musimy też codziennie spakować całą naszą strukturę. Akurat na tym Dakarze to jest ciężarówka serwisowa 6x6, 2 namioty 6x3 plus camper, mamy dużo bagażu. Musimy to spakować jak najszybciej i jak najszybciej wyjechać z biwaku, bo naszym celem jest znaleźć się na następnym biwaku, zanim dojadą zawodnicy. Tam trzeba to wszystko znowu rozłożyć. Jak wszystko dobrze pójdzie, to jesteśmy gotowi około 2 godziny przed przyjazdem zawodników, a potem znowu zaczynamy pracę przy maszynach – mówi Paweł Jarosz, mechanik DUUST Rally Team.
Pracę mechaników, a także wszystkich pozostałych członków zespołu, musi skoordynować team manager. Wszystkie trybiki w tej dakarowej maszynie muszą świetnie ze sobą współgrać. Dlatego każdy z członków zespołu ma ściśle określone zadania.
- Z punktu widzenia team managera, mogę powiedzieć jedno – każdy ma swój Dakar. Niezależnie, czy jesteś zawodnikiem, czy jesteś mechanikiem, czy jesteś dziennikarzem, czy członkiem ekipy medycznej, kimkolwiek tutaj – masz swój Dakar, który jest indywidualnym przeżyciem, bardzo ciężkim, często nużącym, często szczęśliwym, a często dramatycznym. Nasza praca jest bardzo usystematyzowana. Tak samo, jak zawodnik codziennie staje na starcie i musi dojechać do mety, musi wróci na biwak, musi oddać motocykl, musi zająć się sobą później, wykąpać się, zjeść, pójść spać – my też działamy w swoim rytmie, bardzo powtarzalnym i dopóki ten rytm faktycznie jest powtarzalny, codziennie ten sam, to wtedy jest wszystko ok. Jeżeli coś się dzieje szczególnego, że wypadamy z tego rytmu, to znaczy, że team ma kłopoty – opowiada znad kartki z rozpiską Filip Dąbrowski, manager zespołu DUUST Rally Team.
Jedyną metodą na uniknięcie kłopotów jest doskonałe zaplanowanie zadań i stałe pilnowanie ich realizacji. Tylko wtedy cały zespół jest w stanie mówić o sukcesie. Patrząc z zewnątrz – pierwszoplanową rolę w sukcesie odgrywają zawodnicy, ale żeby oni mogli swoją rolę odgrywać i dawać z siebie wszystko, cała reszta teamu musi im zapewnić do tego warunki. DUUST Rally Team organizacyjnie jest już przygotowany na drugą część Rajdu Dakar 2021. Zawodnicy są zregenerowani i gotowi do dalszej jazdy. W niedzielę ze spokojnymi głowami, ale zmotywowani staną na starcie 7. Etapu, który będzie prowadził z Ha’il do Sakaki. Składać się będzie z 284 km dojazdówki i 453 km odcinka specjalnego. Trzeba będzie na nim dbać o sprzęt, bo jest to pierwsza część etapu maratońskiego, gdzie przez dwa dni Konrad Dąbrowski i Jacek Bartoszek będą zdani na siebie, nie zobaczą swojego zespołu. A łatwo nie będzie, bo spotkają się tam z niebotycznymi wydmami. Ale o tym wszystkim wiedzą i mają już plan. To co, jedziemy? Jedziemy!