Bartosz Zmarzlik zwycięzcą Grand Prix Polski we Wrocławiu

- Takie zakończenie tego turnieju mi się marzyło. Zrobiłem to dla was - krzyczał tuż po finale szczęśliwy zwycięzca Grand Prix Polski we Wrocławiu, Bartosz Zmarzlik. Gorzowianin wygrał jedną z najbardziej pasjonujących rund GP ostatnich lat, a dzięki temu zwycięstwu Polak objął prowadzenie w klasyfikacji generalnej cyklu. Tor był przygotowany tak dobrze, że praktycznie żadnego znaczenia nie miały starty, a zawodnicy wielokrotnie przedzierali się z ostatniej na pierwszą pozycję.

Zmarzlik wygrywając we Wrocławiu nawiązał do sukcesów swojego mentora Tomasza Golloba. Kto wie, czy sobotni triumf 24-letniego zawodnika nie będzie dłużej pamiętany niż zwycięstwa Golloba na tym torze z 1995 i 1999 roku. Takich emocji w każdym wyścigu, jak podczas sobotnich zawodów, nie oglądaliśmy już bardzo dawno.

Mało brakowało, a polscy kibice mieliby jeszcze więcej powodów do radości. Do półfinałów dostało się bowiem aż czterech Polaków i były spore szanse na polskie podium. Niestety w 22. biegu rywalizowało ze sobą trzech biało-czerwonych, a Janusz Kołodziej do końca musiał bronić się przed Maciejem Janowskim. Wrocławianin ostatecznie przegrał ten pojedynek, ale kibice i tak zgotowali mu owacje na stojąco. - Zabrakło mi cwaniactwa - mówił po zawodach na antenie Canal+ Janowski. Wcześniej jednak zawodnik zaimponował twardą i konsekwentną jazdą. Na tym samym etapie z rywalizacją pożegnał się. Dla niego jednak sam występ w półfinałach jest powodem do zadowolenia, bo po trzech seriach miał zaledwie dwa punkty. - Po tak słabym początku trzeba było postawić wszystko na jedną kartę. To była bardzo trudna sytuacja. Tym bardziej szkoda, że nie udało się wykorzystać szansy - komentował zielonogórzanin.

Takie zawody Grand Prix każdy kibic żużla chciałby oglądać codziennie. W sobotę zawodnicy pokazali, dlaczego miliony fanów na całym świecie tak mocno kochają tę dyscyplinę. Na Stadionie Olimpijskim praktycznie w każdym wyścigu oglądaliśmy kilka mijanek, a dla żużlowców nie było straconych pozycji. Leon Madsen mógł jechać przez trzy okrążenia na trzeciej pozycji, by za kilka sekund po odważnej szarży przedrzeć się na pierwsze miejsce. Podobnym wyczynem kilkukrotnie popisali się także Janusz Kołodziej i Emil Sajfutdinow.

W sobotę jak chyba nigdy dotąd, rozstrzygnięcie na starcie nie miało żadnego znaczenia. Z dużej opresji wyszedł w wyścigu 13. Patryk Dudek. Zielonogórzanin po starcie został wywieziony przez Jasona Doyle'a pod samą bandę. W normalnych warunkach ten wyścig byłby już dla niego przegrany. We Wrocławiu jednak Dudek zamiast stracić... zyskał. Tuż przy bandzie znalazł przyczepną nawierzchnię a po chwili przyciął do krawężnika i minął wszystkich rywali. Takich cudownych ataków było zresztą znacznie więcej, a kibice praktycznie w każdym wyścigu mogli łapać się za głowę. Czegoś takiego nikt w ostatnich latach w Grand Prix nie widział!

Największymi wygranymi są wrocławscy organizatorzy, którzy dostali od Phila Morrisa wolną rękę w przygotowaniu nawierzchni i spisali się koncertowo. Krzysztof Gałańdziuk i spółka udowodnili przy tym władzom PGE Ekstraligi, że warto dać im więcej swobody i pozwolić na przygotowywanie podobnej nawierzchni także na mecze ligowe. - Być może kibice się cieszą, ale dla nas to ciężka praca. Trzeba być strasznie uważnym. Każdemu z nas jazda w takich warunkach sprawiała olbrzymią przyjemność - mówił w trakcie zawodów Leon Madsen. - Na tak trudnej nawierzchni jeszcze tu nie jeździłem. Cały tor jest bardzo twardy i różni się od tego co było tu jeszcze tydzień temu podczas meczu ligowego - dodawał Artiom Łaguta. Potwierdza to choćby bardzo słaba postawa Taia Woffindena. Mistrz świata wrócił na tor po ośmiu tygodniach przerwy, ale w sobotę stanowił tylko tło dla rywalizacji pozostałych zawodników. Na domowym obiekcie nie mogli odnaleźć się także choćby Max Fricke i Maksym Drabik. Polski junior kilkukrotnie jechał na pierwszej pozycji, ale tylko raz zdołał utrzymać pozycję aż do mety.

Podczas sobotniego turnieju przekonaliśmy się który z żużlowców ma najlepszą technikę i wolę walki. Kto przyjechał do Wrocławia z myślą, że dobre starty zapewnią mu sukces, po zawodach chodził w parku maszyn ze zwieszoną głową. Liczyła się bowiem finezja i chęć do walki. Powrót zawodów GP do Wrocławia okazał się znakomitym pomysłem.

Żużel: 
Źródło newsa: 
Źródło zdjęcia: 

News

Ruszyła sprzedaż biletów na 2023 PZM WARSAW FIM SPEEDWAY GRAND PRIX OF POLAND na PGE Narodowym
Siódma edycja żużlowego turnieju Grand Prix na PGE Narodowym w Warszawie... więcej
Egzamin na licencję Ż i 250cc
W dniu 12 października 2022 roku w Ostrowie Wlkp. odbył się egzamin na licencję... więcej
"Szczakiele" 2022 rozdane. Gala PGE Ekstraligi z bohaterami sezonu
Tradycyjne "Szczakiele", czyli nagrody przyznawane podczas Gali PGE... więcej
Polacy ze złotem! Finał DME U23 dla „Biało-Czerwonych”
Polacy wywiązali się z roli faworytów i wygrali finał DME u23 w Tarnowie.... więcej
Weterani trzymają się mocno!
Jeszcze żaden zawodnik w historii polskiego żużla nie zdobył dziesięciu złotych... więcej
Maciej Janowski z brązowym medalem cyklu FIM Speedway Grand Prix
Na toruńskiej Motoarenie Maciej Janowski już w drugim półfinale ostatniej rundy... więcej
Dwa medale reprezentantów Polski! Vaculik wygrywa FNS FIM SGP of Poland
Zwycięstwem Martina Vaculika zakończyła się ostatnia runda tegorocznego FIM SGP... więcej
Mateusz Cierniak mistrzem świata juniorów! Brąz dla Miśkowiaka
Nie było niespodzianki w piątkowej, ostatniej tegorocznej rundzie SGP 2 w... więcej
Egzamin na licencje Ż i 250cc - wyniki
28 września 2022 r. w Opolu odbył się egzamin na licencję "Ż " i... więcej
MOTOR Drużynowym Mistrzem Polski 2022. MOJE BERMUDY STAL ze srebrem
MOTOR Lublin pokonał w rewanżowym meczu finałowym MOJE BERMUDY STAL Gorzów (53:... więcej

Strony

- Archiwum