Grand Prix Polski Pojazdów Zabytkowych - relacja

Grand Prix Polski Pojazdów Zabytkowych im. Witolda Rychtera to był udany rajd. Taki jaki powinien być.

Trud, niedospanie, zmęczenie, walka ze sobą, z trasą, pogodą, sprzętem i czasami przyrodą. Decydowało wszystko. Trzeba było pamiętać o itinererze, czasie, ale również o tym, że szczególnie w Bieszczadach, mijana stacja paliwowa może być ostatnią na trasie i trzeba bezwzględnie zatankować.

Rywalizacja zaczęła się w zasadzie już w środę, kiedy na terenie toru wyścigów konnych na Służewcu w Warszawie uczestnicy przyjechali się zrejestrować i pobrać „kwity”. Potem była krótka dojazdówka (oczywiście na podstawie itinerera) do SKP, gdzie montowany był sprzęt pomiarowy, a auto przechodziło kontrolę. Następnie, o godzinie 21:00 odbyła się odprawa.

Po 10 godzinach tj. o 7:00 w czwartek, 27.09 nastąpił start pierwszego zawodnika. Pierwszy odcinek prowadził do Słomczyna, gdzie zawodnicy zameldowali się około godziny 8:00, przy czym trzeba pamiętać, że wszystko działo się w porannym ruchu miejskim aglomeracji warszawskiej. Organizatorzy,  i dotyczy to wszystkich opisywanych odcinków dojazdowych, dołożyli starań, żeby całość dojazdówek przebiegała drogami podrzędnymi i lokalnymi. Poza fantastycznym walorem estetycznym, miało to na celu  również ominięcie wszelkich niepotrzebnych przestojów w korkach.

Większości zawodnikom udało się dojechać w regulaminowym czasie. Po zadaniach na torze, zawodnicy ruszyli na kolejny odcinek dojazdowy, tym razem, jak i do końca rajdu, przerywanym odcinkami jazdy na regularność, RT, których zaplanowano 35 na całym rajdzie. Trasa doprowadziła nas do toru kartingowego w Radomiu, gdzie odbyły się próby sportowe. Na tym PKC zawodnicy powinni byli się zameldować o godzinie 11:00, ale udało się to tylko nielicznym. Następnie, rajd skierował się do Kazimierza Dolnego, gdzie PKC był o godzinie 16:00 . W Kazimierzu zaplanowano obiad i kilkudziesięciu minutową przerwę, po czym rajd ruszył dalej w kierunku Lublina, zaliczając kolejne odcinki RT. W Lublinie, na Autodromie zawodnicy zameldowali się około godziny 21:00, zaś meta odcinka znajdowała się w Hotelu Royal Botanic, bardzo wygodnym i znanym z innych imprez pojazdów zabytkowych. Należy tu podkreślić, że wybrane przez organizatorów zaplecza noclegowe i gastronomiczne  podczas całego rajdu stały na wysokim poziomie. Przyjazd do bazy rajdu nie oznaczał jednak końca atrakcji dnia. Około godziny 22:00 uczestnicy otrzymali kolejny opasły tom itinerera na piątek. To oznaczało przeliczenie czasów na zaplanowanych na ten dzień odcinkach RT. Dla większości zawodników pierwszy dzień rajdu zakończył się zatem około północy.

W piątek, organizator, litościwie, wyznaczył godzinę startu na 9:00. Pierwszy odcinek prowadził do Zamościa, następnie do Biłgoraju, gdzie na torze znów odbyły się próby sportowe. Kolejnym odwiedzonym przez uczestników miastem był Zamość, aż wreszcie rajd dotarł do wyczekiwanych Bieszczad. Ponieważ było już po zmroku, a w dodatku zaczął padać rzęsisty deszcz, organizator zintensyfikował częstość występowania odcinków RT, które już do końca rajdu pojawiały się co kilka kilometrów. Piątkowy etap zakończył się około godziny 22:00 zjazdem do bazy w hotelu Perła Bieszczadów, w okolicach skrzyżowania słynnej małej i wielkiej pętli bieszczadzkiej. Około godziny 23:00 otrzymaliśmy kolejny tom itinerera na sobotę. Tego dnia wieczór przeciągnął się do godziny 1:00, ponieważ do przeliczenia było 16 odcinków RT na zaplanowanej 400 km trasie sobotniej.

W sobotę, wystartowaliśmy ponownie o godzinie 9:00 z myślą, że ten dzień z założenia będzie długi i zakończy się dopiero metą etapu nocnego o godzinie 3:00. Sobota była prawdziwą petardą. Cały dzień zawodnicy pokonywali odcinki RT w przepięknych okolicznościach przyrody. Trzeba nadmienić, że organizator wszędzie wyznaczał, adekwatne do stanu i klasy dróg, prędkości średnie. „Bieszczadzki” dzień, stał pod znakiem średnich 30 i 20 km/h i to była bardzo dobra decyzja. Dzięki takim prędkościom można było cieszyć się turystycznym aspektem rajdu, nie wzbudzając agresji miejscowych mieszkańców, zwłaszcza, że trasa niekiedy prowadziła drogami o szerokości 3 metrów, czasami niemalże przez podwórka bieszczadzkich gospodarstw. Zapierające dech w piersiach widoki były ogromnym plusem tej imprezy. Co ciekawe, te same odcinki, pokonywane po zmroku, wywoływały takie same emocje…. tylko z zupełnie innych powodów. Drogi stawały się bardziej kręte, a sytuacje drogowe, szczególnie za wzniesieniami, często znacznie bardziej zaskakujące niż za dnia. Ogólnie sobota upłynęła pod znakiem podjazdów, zjazdów i serpentyn. Podczas dziennego odcinka odbyła się ostatnia próba sportowa na lotnisku należącym do arłamowskiego kompleksu hotelowego. Meta odcinka dziennego wypadła około godziny 19:00 tej. Na trasie ostatniego RT doszło do małej kolizji. Podczas mijanki na bardzo wąskim odcinku drogi, Aston Martin zawadził nakrętką centralną przedniego koła o samochód miejscowego kierowcy. Organizatorowi nie udało się przeprowadzić 4 prób RT, ale chyba to dobrze, ponieważ wszyscy, włącznie z organizatorami, byli już ekstremalnie zmęczeni. Po posiłku regeneracyjnym, ponieważ w sytuacji kiedy etap nocny startuje o godzinie 22: 00 nie można go nazwać kolacją, ruszyliśmy na najlepszy etap całego rajdu.

Etap Nocny.

Etap nocny był ekscytujący z kilku powodów. Po pierwsze, był przeprowadzony głównie drogami zamkniętymi dla normalnego ruchu, używanymi wyłącznie przez leśników, nielicznych mieszkańców i służby graniczne. Po drugie, po wjechaniu do „strefy zakazanej” mieliśmy wrażenie, że cofnęliśmy się w czasie. Infrastruktura drogowa, stojące na terenie wyrębu maszyny i pojazdy oraz zaparkowane barakowozy przywodziły na myśl klimaty z opowiadań Marka Hłaski. Po trzecie, do pokonania mieliśmy 3 brody. Nie kilkumetrowe strumyki, ale szerokie rwące rzeki (przynajmniej tak to wyglądało w światłach reflektorów). Dodatkowego dreszczyku dodawał fakt, że godzinę wcześniej chwycił przymrozek. Wyjeżdzając z wody słychać było jak z lamówek opon wylatują drobinki lodu.  Czwartym powodem, dla którego etap nocny był wyjątkowy to przyroda. Co rusz w ciemnościach widać było błyszczące oczyska (jestem przekonany, że były to niedźwiedzie, przed którymi ostrzegały rozstawione tu i ówdzie tablice), widzieliśmy dziki, jelenie, sarny, a nawet puszczyka przelatującego tuż przed szybą naszego samochodu. Wszystko to dzięki zadanym średnim na poziomie 20 -30 km/ h.

Wszyscy szczęśliwie osiągnęli metę około godziny 3:00.

Podsumowując, Grand Prix Polski to nie tylko walka typowo „rajdowa”, ale też pokonywanie własnych słabości i ograniczeń. Nie można go wygrać mając tylko umiejętności i dobrze przygotowany wóz. Żeby zwyciężyć, trzeba pokonać własne słabości. Jeżeli nie pokonasz braku snu, strachu przed jazdą po serpentynach w nocy, nie przygotujesz się noc wcześniej (organizatorzy dopilnowują żeby odbyło się to kosztem snu), wyliczając trasy i przygotowując sprzęt (jedna z załóg walczyła prawie całą noc ze swoim Saabem), nie zaniedbasz o logistykę, czyli np. tankowanie czy opróżnienie pęcherza, to nie wygrasz. Moim zdaniem, magia tego rajdu jest taka, że mając świadomość powyższego, samo przejechanie całej trasy daje niesamowitą satysfakcję, niezależnie od osiągniętego wyniku. Chwała zwycięzcom. I nie ma na tym rajdzie pokonanych, wygrali wszyscy.

Jedynym minusem tej edycji było to, że podczas tak kameralnej imprezy (wystartowało 15 załóg), nie udało się zorganizować czasu na integrację, tak żeby wszyscy uczestnicy mieli czas nacieszyć się swoim towarzystwem i wspólnie „poekscytować” się przebytą trasą. Ale jak wiemy od organizatorów, było to podyktowane zezwoleniem na przejazd odcinka nocnego, który mógł odbyć się tylko w sobotę. Wierzcie mi, odcinek ten był tego wart, a kto chciał się pointegrować znalazł na to chwilkę po 3 nad ranem.

Grand Prix zdaniem autora artykułu jest najlepszą imprezą 2018 roku.

tekst: Jan Bogacki

 

News

Do Małopolski wraca Rajd Polski Historyczny
Po rocznej przerwie na trasy Małopolski znów wyruszą załogi, startujące w... więcej
50 lat rekordów Polskiego Fiata
W weekend 17 i 18 czerwca na Dolnym Śląsku odbędą się obchody związane z 50-tą... więcej
26.Mazowiecki Rajd Weteranów Szos MAGNET 2023 - zaproszenie
Klub Dawnych Motocykli Magnet zaprasza na 26.Mazowiecki Rajd Weteranów... więcej
Rajd Motocykli Zabytkowych "Śladami Piastów" - galeria zdjęć
Galeria zdjęć z Rajdu Motocykli Zabytkowych "Śladami Piastów"... więcej
Śladami Piastów - relacja z rajdu kandydackiego do MPPZ
Jak już pewnie wiecie klub ClassiC MC Poland znany w Pierwszej Stolicy jako... więcej
11 Rajd Polski Historyczny i pewne nowości w rywalizacji
Rajd Polski Historyczny wkracza w drugą dekadę istnienia. Tegoroczna 11 edycja... więcej
IX Tarnowski Rajd Pojazdów Zabytkowych - galeria zdjęć
IX Tarnowski Rajd Pojazdów Zabytkowych - III Runda Mistrzostw Polski Pojazdów... więcej
Drive it Day 2023 – dzień jeżdżenia zabytkiem
Zapraszamy do udziału w corocznym Drive it Day. W tym roku naszą zabawę w... więcej
45 Rotor Rajd - galeria zdjęć
Galeria zdjęć z 45 Rotor Rajdu, rundy motocyklowych MPPZ.
Goniąc Kopernika, czyli 45 Rotor Rajd - I runda motocyklowych MPPZ - relacja z imprezy
W ostatni weekend maja odbył się już po raz 45 najsłynniejszy i najbardziej... więcej

Strony

- Archiwum

Facebook

Patroni medialni Mistrzostw Polski Pojazdów Zabytkowych

 

 

 

 

 

Oficjalny pomiar czasu w Historycznych Rajdach na Regularność

Wracamy na chwilę na Retro Motor Show 2019 na Międzynarodowe Targi Poznańskie gdzie w dniach 25-27.10.2019r. Komisja Pojazdów Zabytkowych Automobilklubu Wielkopolski zaprezentowała historię motoryzacji na wystawie zatytułowanej „Państwa i miasta”.

Na powierzchni 3000 m2 przedstawiono:

  • okres 20-lecia międzywojennego w Polsce z Fiatem 508 Junak z 1937r. czy Fiatem 508 Łazik z 1938r. umiejscowionych tuż obok pracowni krawieckiej z charakterystycznym dla tego okresu wystrojem,
  • czasy PRL-u gdzie wśród blokowiska z trzepakiem prezentowały się warszawy, syreny, fiaty 125p i 126p, polonez czy mikrus oraz autobus Jelcz zwany „ogórkiem” wraz z żukami, nysami i tarpanem,
  • typową uliczkę włoską ze skuterami Vespa i Lambretta oraz fiatami m.in. Fiat 509 SM z 1926r. czy Fiat 514 z 1929r.,
  • w strefie amerykańskiej automobile przedwojenne jak Reo Roadster z 1908r. czy też Ford T z 1914r. w towarzystwie cadillac’ów, plymouth’ów, studebaker’ów, dodge’a czy też buick’a a wędrując dalej przenieśliśmy się do szalonych lat 50-tych i 60-tych prezentując dorobek motoryzacyjny tamtych lat: mustangi, chevrolety czy też corvetty z muzyką Elvisa Presley’a i szafy grającej w tle czy też uśmiechem Marylin Monroe,
  • w ‘30 rocznicę obalenia muru berlińskiego pojazdy z DDR: wartburgi, trabanty czy P70 a po drugiej stronie drutów kolczastych bogatą kolekcję volkswagenów, mercedesów czy BMW z Horch’em 853 Sport Cabrio z 1938r. na czele, którego wyjątkowość i piękność została nagrodzona w konkursie Retro Motor Show Awards 2019 w kategorii Retro Pojazd.

Całość wystawy dopełniała wyjątkowa scenografia, wystylizowani w stroje z dalej epoki członkowie Komisji Pojazdów Zabytkowych wczuwający się w swoje role, muzyka na żywo, konkursy i inscenizacje co zostało docenione przez kapitułę Retro Motor Show Awards 2019 przyznając nam nagrodę w Kategorii Retro Stoisko.

Tekst: Lidia Matuszek

Strony

Fédération Internationale des Véhicules Anciens